Napisz wywiad z bohaterem książki ''Szatan z siódmej klasy'', panem profesorem Pawłem Gąsowskim.Pytania mają dotyczyć uczniów klasy siódmej.Tego jak się zachowywali i uczyli , jacy byli. Odpowiedzi mają być wyczerpujące.9WYWIAD MA BYĆ PRZEPROWADZONY PO WSZYSTKICH ZDARZENIACH Z KSIĄŻKI

Bear Grylls to były komandos i gwiazda telewizyjnych programów na temat sztuki przetrwania, autor książek i zwierzchnik brytyjskich skautów Program "Szkoła przetrwania" wywołał wiele kontrowersji w sieci. Internauci zarzucali prowadzącemu, że sceny w jego show są reżyserowane Stacja Discovery przyznała się do inscenizowanych momentów w programie, a także wydała specjalne oświadczenie Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Pierwszy skandal wokół programu "Szkoła przetrwania" pojawił się już w 2008 r., kiedy fani oskarżyli Beara Gryllsa o oszustwo. Twierdzili, że niektóre sceny wykorzystywane w serii były reżyserowane, a niebezpieczne momenty z dziczy są przygotowane pod kamerę i w pełni kontrolowane. "Jeżeli ludzie czuli się wprowadzeni w błąd w kwestii narracji prowadzonej w pierwszym sezonie mojego programu, to naprawdę bardzo przepraszam" — tłumaczył się w mediach podróżnik. Sensacja była tak głośna, że oświadczenie wydało nawet Discovery, by załagodzić sytuację. Stacja twierdziła, że niektóre sytuacje były "nienaturalne" i nie mogli narażać życia całej ekipy, która pracowała przy programie. Rajska wyspa, głód oraz zabity wąż, czyli egzotyczna "Wyprawa Robinson" "Prawda jest znacznie mniej ekscytująca. Kręcimy program przez sześć dni, a po zdjęciach wracamy z załogą do obozu bazowego — niezależnie od tego, czy jest to obóz namiotowy na Saharze, czy na Sumatrze w dżungli" — mówił w wywiadach Grylls. Ciąg dalszy artykułu pod materiałem wideo: Podkreślał jednak, że nie wszystkie sytuacje przedstawione w "Szkole przetrwania" są ustawione. "Tak mieliśmy ich wiele, ale kiedy kręcimy sceny nocne — to dzieją się one naprawdę" — twierdził. Przykra prawda programu "Dom nie do poznania". Rodziny wcale nie takie szczęśliwe Kontrowersje ciągnęły się za podróżnikiem przez wiele lat, chociaż w tym samym czasie w Kanadzie Discovery zrealizowało zupełnie inny program podróżniczy. Problem w tym, że jego gwiazdor — Les Stroud — sam pisał scenariusz, reżyserował, produkował oraz nagrywał format. Naprawdę sam przebywał w odizolowaniu od cywilizacji. Survivalowiec sam nosił kamerę i kiedy chciał nagrać kolejne ujęcia, to przestawiał obiektyw tak, by uchwycić chwilę z jak najlepszej strony. Miłośnicy "Szkoły przetrwania" chwalili Strouda za to, że zrobił coś, na co Grylls nie miał przez lata odwagi. Bear Grylls Sceny reżyserowane na potrzeby programu W jednym z odcinków programu "Szkoła przetrwania" Grylls twierdził, że jest w stanie poskromić dzikie konie, które miał przez przypadek spotkać na swojej drodze. Szybko okazało się jednak, że ekipa wynajęła je na potrzeby programu z pobliskiej stadniny. Zwierzęta nie bały się więc kontaktu z człowiekiem, dlatego żadne niebezpieczeństwo nie groziło Gryllsowi. Oszukani uczestnicy "Wszystko o Miriam". Tragiczne skutki reality show Jak twierdził magazyn "New York Post", podczas kręcenia epizodu w górach Sierra Nevada podróżnik cieszył się wieczorną gościnnością w hotelu "The Pines Resort", a kiedy w programie pokazano, że utknął na bezludnej wyspie, to miejsce okazało się w rzeczywistości archipelagiem hawajskim, gdzie ponownie nocował w miejscowym hotelu — donosiło "Daily Mail". Natomiast tratwa, której użył gwiazdor, miała zostać zbudowana przez fachowców, kiedy kamery były wyłączone. W sieci można spotkać także artykuły, które dowodzą, że kiedy prowadzący przeskakiwał przez gorącą lawę, to wulkaniczne skały okazały się po prostu rozżarzonymi węgielkami oraz efektem maszyn dymiących. Foto: Ben Simms, NBCU Photo Bank, NBC Universal / Getty Images Bear Grylls Stroud demaskuje Gryllsa Co ciekawe, Grylls był wielokrotnie krytykowany także przez ekspertów, którzy od lat zajmują się survivalem. Kiedy Grylls pokazywał, że wodę można pozyskać z łajna słonia, oni twierdzili, że jest to absolutnie niemożliwe, a odchody musiały być nasączone wodą, zanim ruszyły kamery. Tę technikę obalił także wspomniany już Les Stroud. Mężczyzna podkreślał, że picie moczu może być niebezpieczne dla zdrowia. Internauci, którzy od lat śledzą karierę survivalowca, podkreślają, że wiele sytuacji, do których Grylls sam doprowadza, zagraża życiu człowieka. Zaznaczają, że prowadzący nigdy nie próbuje "przetrwać" w spokojny i opanowany sposób, ale biega i skacze po niebezpiecznych terenach bez opamiętania. W takich sytuacjach każda kontuzja może być tragiczna w skutkach dla osoby, która sama wyląduje np. w dżungli. "Zawsze należy zasięgnąć profesjonalnej porady" Po wielu kontrowersjach Discovery obiecało widzom, że program będzie zdecydowanie bardziej przejrzysty i nie będzie nikomu sugerował, że jest rzeczywistym odzwierciedleniem codzienności podróżnika. Przed każdym odcinkiem wyświetlono więc komunikat ostrzegawczy: "Bear Grylls i załoga otrzymują wsparcie, gdy znajdują się w potencjalnie zagrażających życiu sytuacjach, zgodnie z wymogami przepisów BHP. Sytuacje są przedstawiane Bearowi, aby mógł zademonstrować techniki przetrwania. Zawsze należy zasięgnąć profesjonalnej porady przed wejściem w jakiekolwiek niebezpieczne środowisko". Skandale i kolejne oskarżenia nie sprawiły jednak, że Grylls stracił na popularności. Wielu jego fanów stanęło po jego stronie, że od początku wiedzieli doskonale, że program jest ustawiany i ma jedynie być wskazówką, jak sobie radzić w sytuacjach ekstremalnych. "Gdybyśmy się sami znaleźli w niebezpieczeństwie, to wolelibyśmy mieć umiejętności, które pokazywane są w programie" — pisali w obronie gwiazdora.
Odpowiedź: Poczułem ogromny strach, im bliżej byłem zwierzęcia tym bardziej się obawiałem czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Pytanie: Czy miałeś jakieś wyrzuty sumienia z powodu zabicia swych porywaczy? Odpowiedź: Co noc rozmyślałem czy dobrze postąpiłem, niekiedy nie mogłem usnąć z tego powodu.
1. Napisz wywiad ze Stasiem Tarkowskim "w pustyni i w puszczy" jak się czuje po powrocie do domu jak Nel się czuje co robi teraz gdy jest wolny czego się bał najbardziej kogo nie lubił to musi być wszystko to co napisałam u góry to wszystko musi być w wywiadzie i dodajcie jakieś inne swoje pytanie do Stasia Tarkowskiego i odpowiedzcie na nie. ALE PAMIĘTAJCIE ŻE MUSICIE NAPISAĆ PYTANIA DO STASIA I NA NIE ODPOWIEDZIEĆ!!!!! DAM 6 SZUSTEK !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Odpowiedzi: 2 0 about 11 years ago Ja: Witam, Stasiu! On: Dzień dobry! Ja: Jak się czujesz po powrocie do domu? On: Czuję wielką ulgę, czego pewnie sama się domyśliłaś. Cieszę się, że już przez to wszystko przeszliśmy z Nel. Nigdy tego nie zapomnimy. To dla nas taka straszna, ale wielka przygoda. Ja: Jak Nel się czuje? On: Nel nie odstępuje na krok naszego ojca. Bardzo się za nim stęskniła. Fizycznie jest w bardzo dobrym stanie. Psychicznie zresztą też. Przez kilka dni po powrocie bała się być sama, cały czas ktoś musiał przy niej czuwać, ale już jest w porządku. Ja: o zamierzasz teraz robić? On: Chcę napisać książkę, w której opiszę wszystkie wydarzenia, które nas spotkały. Ja: To cudownie, wiele ludzi chce się o tym dowiedzieć. Tym samym unikniesz milionów wywiadów. On: Tak, muszę zapisać tą historię. Nie chciałbym, aby ona została zapomniana, więc napiszę książkę, aby ludzie za kilkaset lat mogli przeczytać o moich przeżyciach. Ja: Czego najbardziej bałeś się na pustyni? On: Bałem się wielu zagrożeń, które po prostu wynikają z tego, że jest się na pustyni, np. burzy piaskowej. Obawiałem się tego, że zabraknie nam wody. Bałem się o Nel i moich innych towarzyszy. Obawiałem się fatamorgany. Ja: Kogo nie lubiłeś najbardziej? On: Nie lubiłem moich porywaczy. Nienawidziłem ich. Ja: Czy na pustyni zwątpiłeś w to, że znajdziecie ojca? On: Nie, nigdy nie zwątpiłem. Zawsze miałem nadzieję. Ja: Obawiałeś się, że Nel podczas swojej choroby umrze? On: Nie, jest wystarczająco silną osobą jak na swój wiek. Wiedziałem, że wytrzyma. Nie mogła umrzeć! Nie potrafiłbym żyć, gdyby jej nie było! Ja: Dziękuję za rozmowę! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy! On: Też mam taką nadzieję. To była cudowna rozmowa. Również dziękuję! anita199721 Novice Odpowiedzi: 16 0 people got help 0 about 10 years ago wymysl cos sama bo na pewno jestes inteligentna i nie potrzebujesz pomocy WerkaX Newbie Odpowiedzi: 1 0 people got help
445 views, 7 likes, 5 loves, 0 comments, 6 shares, Facebook Watch Videos from pytaNina: Przed Wami rozmowa ze Stasiem Szymańskim, czyli Stan Zapalny - o singlu "Na start", marzeniach, szkole, Wywiad ze Stanem Zapalnym | Przed Wami rozmowa ze Stasiem Szymańskim, czyli Stan Zapalny - o singlu "Na start", marzeniach, szkole, chemii
Napisz wywiad ze skawińskim na temat emigracji SZYBKOOOO!!!!!!
Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Uzupełnij zdanie , użyj wyrazów pochodnych od słowa ,, narta,,Narciarz zjeżdża na nartach .. co wpisać na końcu? Odpowiedzi Goś244 odpowiedział(a) o 23:28 Wywiad z Skawińskim (Latarnik)- dzień dobry czy mogę przeprowadzić z panem wywiad?- Jak pan myśli dlaczego pana życie to ciągła Myślę że takie jest moje już wielu prac ale każde kończyło się niepowodzeniem jestem już tym bardzo Czy obejmując posadę latarnika myślał pan że to będzie miejsce w którym zazna Pan spokój?- Miałem taka nadzieje jednak, nie udało mi się a co się takiego stało?- zagłębiłem się w Lekturze Pana Tadeusza tak mnie to wciągnęło że całkowicie zapomniałem o mojej pracy i niestety jeden ze statków się rozbił a ja zostałem czy myśli Pan że ta tułacza podróży teraz się zmieni?- Myślę że tak, ponieważ dzięki lekturze w dalszą podróż udam się z cząstką mojej Dziękuje bardzo ze poświęcił mi Pan swój przyjemność po mojej stronie. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Wywiad z Panem Skawińskim Moim dzisiejszym gościem jest Pan Skawiński – waleczny żołnierz, wielki podróżnik i wspaniały człowiek. Próbował wielu zawodów, by w końcu zostać latarnikiem. W jednej z amerykańskich gazet p Skawińskiego, głównego bohatera noweli Henryka Sienkiewicza pt. Latarnik, poznajemy w chwili, gdy zgłasza się, żeby objąć posadę latarnika niedaleko Aspinwall, nad Zatoką Moskitów. Skawiński jest już wówczas człowiekiem siedemdziesięcioletnim. Mimo swojego wieku jest krzepki, zdrowy, wyprostowany; ma postawę żołnierza. Już z jego wyglądu możemy wysnuwać wnioski o tym, jakie życie prowadził w przeszłości. Kandydat na latarnika ma skórę spaloną słońcem, co może kojarzyć się z człowiekiem, który większość swojego życia spędził w podróży. Jego żołnierska postawa mówi nam o tym, że przez dużą część swojego życia pełnił służbę wojskową. Jego twarz jest przygnębiona, smutna i uczciwa. Pierwszy opis wyglądu Skawińskiego sygnalizuje najważniejsze elementy, na które powinniśmy zwrócić uwagę przystępując do charakterystyki tego bohatera – tułaczy los i wzrastająca niechęć do tego trybu życia. W rozmowie z konsulem Stanów Zjednoczonych, który szuka odpowiedniej osoby do objęcia funkcji latarnika, Skawiński przedstawia część swoich burzliwych losów. Mówi Izaakowi Falconbridge’owi o tym, że pochodzi z Polski. Później dowiadujemy się także, że opuścił kraj czterdzieści lat temu. Na pytanie o to, czy ma świadectwa służby rządowej, Skawiński wyciąga odznaczenia, które otrzymał za walkę i jedno świadectwo. Dzięki nim wiemy, że walczył w powstaniu listopadowym, hiszpańskiej wojnie domowej (1833-1840), w czasie Wiosny Ludów, w Stanach Zjednoczonych w czasie wojny północ-południe. Do jego odznaczeń należy także Legia Honorowa, czyli najwyższe odznaczenie francuskie. Wszystko to dowodzi, że Skawiński był walecznym żołnierzem. W rozmowie z konsulem Skawiński wyjawia również, że parał się także innych zajęć. Trzy lata służył na wielorybniku. Tym, co najtrafniej opisuje dzieje tego człowieka, są jego słowa: Nie zaznałem tylko spokojnościI rzeczywiście, z późniejszego komentarza narratorskiego dowiadujemy się o innych zajęciach, które podejmował w życiu. Skawiński był kopaczem złota w Australii, poszukiwał diamentów w Afryce, strzelcem rządowym w Indiach Wschodnich, założył farmę w Kalifornii, próbował handlu z dzikimi plemionami w Brazylii, miał warsztat kowalski w Helenie w Arkansas, był majtkiem na statku, harpunnikiem na wielorybniku, miał fabrykę cygar w Hawanie. strona: - 1 - - 2 - - 3 -Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij 1 Odmień przez przypadke i luzby.la vpiękny krajobrazMianownik - preking Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie. — Rozpiętość osobowości Villas wymaga wszechstronnej, odważnej aktorki — mówi Bielawska. Sandra Drzymalska znana jest z ról w serialach "Belfer" i "Sexify" oraz filmów "Ostatni komers" i nagrodzone na festiwalu w Cannes "IO" Jerzego Skolimowskiego Akcja "Dzięcioła i Violetty" będzie rozgrywać się na przestrzeni lat sześćdziesiątych. Villas postanowiła wtedy zbudować relację z wychowywanym przez dziadków synem, Krzysztofem Gospodarkiem — To także czas wielkich międzynarodowych sukcesów piosenkarki, represji ze strony PRL-owskiego Urzędu Bezpieczeństwa oraz początków jej problemów ze zdrowiem psychicznym — Jej całe życie zmienia się w próbę ucieczki przed rzeczywistością — mówi Bielawska Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Krzysztof Kwiatkowski: To jak, powie pani, kto? Karolina Bielawska: A nie ważniejsze jest pytanie "Dlaczego?". Ale proszę bardzo. Do "Dzięcioła i Violetty" nie szukaliśmy sobowtórki Villas. Zastanawialiśmy się raczej, na jakie cechy osobowości artystki położyć akcent. Postawiliśmy na przewrotność, niezależność, tajemnicę. Moje pokolenie pamięta ją głównie w roli smutnej zdziwaczałej gwiazdy z tabloidowego serialu. Dzisiaj łatwo nazwać jej styl kiczem i tandetą. Tymczasem w siermiędze lat sześćdziesiątych Violetta fascynowała odwagą i drapieżnością. Rozpiętość osobowości Villas wymaga wszechstronnej, odważnej aktorki. Sandra Drzymalska wydaje nam się idealna do tej roli. Co panią przekonało do tej aktorki? Oczy. Ich się nie oszuka. Sandra ma w nich szaleństwo i siłę, której potrzebujemy. Przekonała nie tylko mnie — również producentów i rodzinę artystki. Rolę Violetty Villas w filmie Karoliny Bielawskiej zagra Sandra Drzymalska Dobrze, to teraz: dlaczego Violetta Villas? Za jej dzikość, przebojowość, nieoczywistość. Łączyła w sobie pierwotność z elegancją, dziecięcą naiwność z seksapilem. Ale to wszystko wiem dzisiaj. W rzeczywistości, wcale nie piosenkarka przyciągnęła mnie do tego projektu. Przez przypadek poznałam jej syna, Krzysztofa Gospodarka. Zaczął opowiadać o matce, a ja dostrzegłam, jak wielkie targają nim emocje. Chciałam pokazać ich relację. Trudną? Jak wszystko w jej życiu. Opowiemy o dziesięciu latach życia gwiazdy. Wychowywany na co dzień przez dziadków syn poznał ją na początku lat sześćdziesiątych, kiedy miał pięć lat. Mniej więcej dekadę później ich kontakt znowu się urwał. Myślę, że Villas — sportretowana jako matka — stanie się bliższa widzom, a jej biografia zyska uniwersalny wymiar. Chcę opowiedzieć dramatyczną historię dziecka, które walczy o miłość matki, a przegrywa z jej uzależnieniem. Musi zdecydować, czy być z najbliższą mu osobą i pójść z nią na dno, czy uratować siebie, ale bez niej. Ruszyły zdjęcia próbne do filmu o Violetcie Villas. Reżyserka musiała zaczekać aż pięć lat Musi pani jednak zmierzyć się również z legendą Villas. W tym przypadku fakty i legenda są sobie bliskie. Ona naprawdę wymykała się stereotypom. Z jednej strony była tą Czesławą Cieślak, dosyć prostą dziewczyną z ubogiej rodziny. Bliscy oczekiwali, że znajdzie sobie męża, założy dom, urodzi dzieci. A ona ani myślała. Miała wielkie nadzieje, wierzyła w swój talent, nie bała się marzyć. Zdała sobie sprawę, że wyłącznie śpiewając czuje się wolna. Dążyła, aby poświęcić życie muzyce. Poniekąd jej się to udało. I to w jakim stylu. Po powrocie ze Stanów, w Polsce Ludowej musiała wyglądać jak kosmitka. Albo po prostu ktoś u progu wielkiej międzynarodowej kariery. Tak było. W Las Vegas Violetta związała się z Majorem Riddle’m, który przy swojej notce w Wikipedii ma zdjęcie z Elvisem Presleyem. Villas odnalazła się w przepychu hotelu Dunes. Śpiewała z Frankiem Sinatrą, Earthą Kitts, Barbrą Streisand. Na plakatach ich nazwiska zapisywano tą samą czcionką. "Villas" świeciła na neonach Las Vegas. Śpiewała wtedy zresztą na najwyższym poziomie. Jej "Non c’est rien", "My Heart Belongs to Daddy" albo "Ave Maria no morro" do dzisiaj robią wrażenie. Pokaże pani na ekranie upadek Villas? Nie mam takich intencji. W "Dzięciole i Violetcie" będę starała się pokazać, co doprowadziło do sytuacji, którą znamy z tabloidów. Naszą historię kończymy w momencie, kiedy artystka stoi nad przepaścią. Więc co spowodowało katastrofę? Wolałabym, żeby odpowiedź znalazł pan w moim filmie. Pokażemy początek uzależnienia i choroby Violetty. Jest w Stanach. Ma partnera gangstera, który pragnie zamknąć ją w złotej klatce. Z drugiej strony — dosięgają ją macki polskiego Urzędu Bezpieczeństwo. Jest szantażowana, że jeśli nie wprowadzi agentów do hotelu Dunes, straci możliwość kontaktu z rodziną, powrotu i pracy w kraju. Codziennie ma występy, które są wielkim przeżyciem emocjonalnym i zastrzykiem adrenaliny. Jest w matni. Wtedy sięga po leki opioidowe, które uśmierzają ból i pozwalają przetrwać. Ale cholernie szybko uzależniają. Żeby dojść do siebie, artystka wraca do Polski. Tylko ze swoją sławą i niechęcią władz, nie może tu nikomu przyznać się do nałogu. Nakręca się spirala wyobcowania i samotności. Jej całe życie zmienia się w próbę ucieczki przed rzeczywistością co odbija się na relacji z jej synem. W Las Vegas przeszła przemianę. Do Polski przywiozła problemy Jak pani myśli, dlaczego zaangażował się on w ten projekt? Chciał obalić mit Violetty Villas? Zachować pamięć o niej? Opowiedzieć o własnych emocjach? Myślę, że Krzysztofowi zależało na uczciwym portrecie matki. Na początku, kiedy powiedziałam, że interesuje mnie film o ich relacji, nie zgodził się. Potrzebowaliśmy kilku lat rozmów i budowania zaufania. Dużo też się w nim zmieniło. Całe życie uczył się, aby nie mówić głośno o problemach matki. De facto, pomagał jej ukrywać nałóg. Myślę, że jako dorosły człowiek poczuł potrzebę uwolnienia się od traumy. Chciał nazwać problemy, z którymi zmagał się całe życie, oswoić je. Wywodzi się pani ze świata dokumentu. "Mów mi Marianna" było portretem transseksualistki próbującej ułożyć sobie życie w polskiej rzeczywistości. Teraz znów sięga pani po biografię rzeczywistej osoby. Dlatego czuję na sobie dużą odpowiedzialność. Uczciwie rozmawiam z Krzysztofem o jego granicach. Ten film jest dla mnie bardzo ważny. Ale po drugiej stronie stoi człowiek – jego uczucia, wrażliwość, życie. Rzeczywistość okazuje się ważniejsza niż kino. Nie wolno mi nikogo skrzywdzić ani odzierać z godności. Zresztą wolę dostrzegać niuanse niż żerować na czyimś nieszczęściu. Biografia Violetty jest przecież fascynująca na tak wielu płaszczyznach: osobistej, psychologicznej, ale też historycznej i społecznej. Foto: Amanda Kubiak / Materiały prasowe Rolę Violetty Villas w filmie Karoliny Bielawskiej zagra Sandra Drzymalska Dzisiaj coraz częściej reżyserzy wracają do czasów PRL-u. Czym pani to tłumaczy? Prowadzą do nich bohaterowie i wydarzenia historyczne, a w moim odczuciu tematy z tamtych czasów coraz lepiej pasują do współczesności. Pisząc scenariusz nie sądziłam, że historia o cenie wolności okaże się aktualna. Tymczasem polityka znów miesza się ze sztuką. Artystom jest coraz trudniej zachować swobodę wypowiedzi, podobnie jest z równouprawnieniem kobiet. Violetta była samorodną feministką i niejako wyprzedzała swoje czasy. W siermiędze PRL-u wyszarpała dla siebie prawo do decydowania o sobie. Nie chciała być dodatkiem do mężczyzny. Czasem wręcz wykorzystywała facetów. Violetta Villas: od głosu ery atomowej do świętej z Lewina Dzisiaj, po ponad dwóch latach epidemii, zdrowie psychiczne też staje się palącym tematem. Zawsze było, może tylko teraz więcej się o tym mówi. W filmie obok bezradności państwa, ważna jest dla mnie perspektywa syna: bezsilnego i samotnego w tej walce. Mówi się, że artyści "mają swoje demony". Ale wiele osób zapomina, że ten ciężar dźwigają także ich rodziny. Córka Whitney Houston zmarła tragicznie miesiąc po matce. Podsunie pani ludziom zmęczonym epidemią, wojną, inflacją i rosnącymi kosztami kredytów historię traumy przekazywanej z pokolenia na pokolenie? Nie. Już mówiłam: historię o wolności, sztuce, marzeniach. Bardzo szukam nadziei, chciałabym ją znaleźć – dla Krzysztofa, dla widzów, dla siebie. Tylko co ja zrobię, że zwykle w życiu wszystko ma swoją mroczną stronę? "Dzięcioł i Violetta" produkuje Lava Films. Premiera planowana jest na rok 2023. (asr) snDB1l.
  • a7oll4ej06.pages.dev/263
  • a7oll4ej06.pages.dev/87
  • a7oll4ej06.pages.dev/235
  • a7oll4ej06.pages.dev/43
  • a7oll4ej06.pages.dev/306
  • a7oll4ej06.pages.dev/393
  • a7oll4ej06.pages.dev/114
  • a7oll4ej06.pages.dev/62
  • a7oll4ej06.pages.dev/247
  • napisz wywiad ze skawińskim